I stało się...
przyszedł dzisiaj... nowiusieńki komplecik na fitness.
Wydaje mi się że to już czas by pomyśleć trochę o sobie. Nie tylko o Mańce. Znaleźć coś co nas cieszy, rozwija, odpręża. Od zawsze była to zumba, ale teraz po porodzie był strach... Czy dam radę. Moje ciało jest inne, zmieniło się. Stary strój do fitness utwierdza mnie w tym. Strach by przymaławe legginsy nie pękły w trakcje swawolnych wygibasów, a przykrótki top nie odsłonił mojego zdezelowanego ciążą brzucha.
Moje mięśnie brzucha są osłabione a podnoszenie nóg do góry to wyczyn jak wejście na Mont Everest.
Ale trzeba się zebrać do kupy! Trzeba przestać żreć jak w ciąży i wrócić do tego co się kocha, i pokochać siebie od nowa.
Czytała w jednej mądrej książce, nie pamiętam tytułu, że żeby pokochać i zaakceptować innych trzeba kochać i akceptować siebie. Więc muszę to zrobić. Muszę zrozumieć, że moje ciało zmieniło się nieodwracalnie. Mój brzuch nigdy nie będzie gładziutki i napięty, a występ w skąpym bikini już nigdy nie będzie możliwy. Coś się zmienia na lepsze, coś na gorsze. Moja Mańka odmieniła mój świat, ale odmieniła też moje ciało. Każda zmiana jest blizną wojenną, o moją córę! Każda zmiana była po coś, każdy kilogram był pokarmem dla jej wygody. Nie odwrócimy skutków ciąży i porody, ale możemy pokochać siebie od nowa, codziennie od nowa.
Przecież się starzejemy, nigdy nie będziemy już nastolatkami w czerwonym kostiumie kąpielowym, nigdy... Ale to nie powód by się zamartwiać i wstydzić. To nasze ciało i musimy je kochać, ale to nie znaczy by o nie nie dbać.
Zumba.....
P.S. Będę pisać o książkach bo ksiązki to pokarm dla mojej duszy, tak jak zumba dla ciała, ale mam problem bo nigdy nie pamiętam tytułów i autorów. Musicie wybaczyć :)
Do usłyszenia jutro :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz